Kto się boi BDSM?
Posted by      02/12/2019 10:31:44     Klimatyczne myśli    0 Comments
Zaryzykuję stwierdzenie, że polskie społeczeństwo jest coraz bardziej wyedukowane i otwarte seksualnie. Coraz swobodniej rozmawiamy o "tych sprawach", w sieci znajdziemy wiele grup, blogów, portali piszących o seksie otwarcie. Różnorodni edukatorzy i trenerzy serwują nam rady jak się pozbyć wewnętrznych zahamowań, jak odkrywać własne potrzeby i jak je wyrażać. I właściwie wszystko jest pięknie. Ale...
O ile podręcznik kamasutry stoi na półce niemal w każdym domu, a seks oralny to chleb powszedni i rozmowa o nim nie wywołuje nawet rumieńca, kiedy pojawia się jakakolwiek wzmianka o praktykach BDSM w głowach "normalnych ludzi" rodzą się najczarniejsze wizje i skojarzenia. Zboczeńcy, chorzy ludzie, nienormalni, niemoralni, skrzywieni. Do tego "przewijane pod czaszką" obrazki z niemieckiego porno lub Grey'a plus stereotypowe skojarzenie praktyk BDSM z przemocą i poniżaniem. Jeśli tak jest, to należy się zastanowić, jak w takiej atmosferze ktokolwiek "normalny" zainteresuje się poważnie klimatem, kto zechce przejść na "ciemną stronę mocy"? 
Jeśli przyjąć powyższą otoczkę "socjologiczną" pierwszym powodem, dla którego ludzie nie chcą "w to wejść" jest strach i to na wielu płaszczyznach. Jeśli nawet pewnego dnia dana osoba czuje, że pociąga ją i fascynuje tematyka BDSM, w głowie pojawia się przede wszystkim strach przed ostracyzmem. Wpojona pruderia (co ludzie powiedzą?) połączona z instynktem stadnym (inni tego nie robią) na starcie powoduje, że każda myśl o tego typu zachowaniach jest podświadomie tłamszona. I choć to naturalne, że siedząc ze znajomymi nie zamierza ni z tego ni z owego rzucić hasłem: "kręci mnie BDSM", to jednak "wewnętrzny strażnik" nie pozwala jej nawet o tym pofantazjować, jakby inni mieli usłyszeć jej myśli.  
Wielokrotnie byłem inicjatorem rozmów, w których pojawiło się jakieś nawiązanie do tematu BDSM. O ile była to rozmowa jeden na jeden - nie jest źle. Albo mój rozmówca zaraz zmieniał temat na "bezpieczny", albo w mniejszym lub większym stopniu próbował zrozumieć, czym w ogóle jest klimat, dlaczego robię to co robię. W grupie jest inaczej. Wystarczy jeden "wesołek", który zaraz rzuci coś o sado maso i dominie w kozakach, a zaraz reszta podejmuje temat i rozpoczyna się "festiwal" mniej lub bardziej śmiesznych heheszków i stereotypowych opinii. 
Do tego dochodzi klasyczne zachowanie stadne - jeśli czegoś nie znamy lub nie rozumiemy, najprościej jest to wyśmiać, strywializować, sprowadzić do poziomu knajpianego dowcipu. W takiej atmosferze, nawet jeśli w grupie jest osoba, która naprawdę jest tematem zainteresowana, woli przyłączyć do reszty chóru lub zwyczajnie zamilknie. Lepiej stłamsić własne pragnienia i pozostać w stadzie.   
Kolejny aspekt to strach przed odrzuceniem przez partnera/partnerkę. Zrodzona nagle iskra i chęć spróbowania czegoś nowego gaszona jest przez obawę, że nie zostanę zrozumiany/zrozumiana, partner mnie wyśmieje lub porzuci. Bo jeśli BDSM w powszechnej opinii to "samo zło", zapewne nie może być inaczej. Wiele osób ma nadal kłopot, żeby poprosić partnera o spróbowanie nowej pozycji czy zakup erotycznego gadżetu. W tej sytuacji jak mam jemu/jej powiedzieć, że kręci mnie dominacja i uległość? Wiem przecież jakie są realia. 
Ze strachem przed odrzuceniem wiążą się kolejne "przeszkody", a mianowicie problem z określeniem własnych potrzeb. Podświadomie czuję, że fascynuje mnie i podnieca BDSM, lecz właściwie czego oczekuję? Aby partner nagle stał się władczy? Żeby mnie zniewolił, związał i wziął "jak sukę"? Wiem, że takie fantazje najczęściej są początkiem przygody z BDSM, lecz właściwie to po prostu ostry seks. W tysiącach opowiadań erotycznych pojawia się "evergreen", czyli scena gdy on ją łapie za włosy, drugą ręką wymierza siarczyste klapsy i napiera wyzywając od suk i szmat. W wersji "hard" wcześniej przywiąże jej ręce krawatem do łóżka. Fajnie, ale to nie jest BDSM. Klimat to świadome działania w ramach określonych wspólnie reguł. Relacja mająca na celu coś więcej niż, przepraszam za kolokwializm "ostre rżnięcie". 
Jeśli osoba "zarażona pierwiastkiem BDSM" sama nie rozumie, czym on właściwie jest, dlaczego klimatyczne osoby robią to, co robią i w jakim celu, to jak w takim razie ma powiedzieć o swoich potrzebach partnerowi/partnerce? To jakbym przyszedł do mojej partnerki i powiedział: "Wiesz, fascynuje mnie scjentologia. Nie mam pojęcia co oni tam robią, w co wierzą i dlaczego, ale Tom Cruise mówi, że to fajne. To jak, zapisujemy się?". Oczywiście nie chcę porównywać BDSM do religii; chodzi o celowość naszych działań i zrozumienia zjawiska. Jeśli przyjdziesz i powiesz: "chcę cię związać i wychłostać" usłyszysz od drugiej strony pytanie: "ale po co? dlaczego?". "Bo mnie to kręci i słyszałem, że tak robią w BDSM". Hmmm... Nie masz co liczyć na sukces.
Czas na wnioski z tego wyjątkowo długiego wywodu. Przede wszystkim warto jest walczyć o swoje. O prawo do własnych marzeń, fantazji i przyjemności. Tak, to banał, lecz jak często w codziennym biegu o tym zapominamy. Spychamy własne potrzeby na dno podświadomości, bo przecież jest tyle ważniejszych spraw. Więc odwróćmy czasem proporcje, choć na krótki czas zmieńmy priorytety! 
Od czego zacząć? Od zmiany przekonania, że inni siedzą w naszych głowach. I to na dwóch płaszczyznach - z jednej strony, że zostaniemy wyśmiani przez grupę czy dane środowisko, bo jeśli pomyślę o BDSM, "oni" zaraz będą o tym wiedzieć. Chcesz być w tym anonimowy/anonimowa - są na to dziesiątki sposobów. Nie musisz zaraz ogłaszać światu, że fascynuje cię dominacja i uległość.
Z drugiej strony nasi partnerzy/partnerki nie są jasnowidzami. Znowu trywialne stwierdzenie, lecz będąc z kimś w dłuższym związku nabieramy przekonania, że on/ona powinna się sama domyślić, co mnie kręci. Nie domyśli się! Setki razy powtarzam - bez rozmowy nic się nie wydarzy i nie uda. Ale żeby miała ona sens, trzeba się do niej przygotować. 
Nie wystarczy obejrzeć setek klimatycznych zdjęć i filmów, bo z nich nic nie wynika. Bazowanie na takich "materiałach poglądowych" zakończy się fiaskiem. Jeśli masz kogoś przekonać do praktykowania BDSM, sama/sam musisz pojąć, o co w tym tak naprawdę chodzi. Bez tego się nie uda. I nie może to być rzucone nagle, z zaskoczenia: "kochanie, kręci mnie BDSM, co ty na to?". 
Dlatego od ponad pół roku na tym blogu piszę od podstaw, czym jest BDSM. Staram się go "oswoić", wyjaśnić dlaczego jest tak ciekawy. Od początku kieruję większość tekstów właśnie do osób dopiero wchodzących w ten świat. Zależy mi na tym, aby klimatycznych osób było jak najwięcej. Przyznaję - po części dlatego, że akcesoria LS to nasze źródło utrzymania. Nigdy tego nie ukrywałem. Lecz przede wszystkim chciałbym, żebyście odnajdywali w BDSM radość, rozkosz i spełnienie. Czego w okresie przed nadchodzącymi walentynkami serdecznie wam życzę :-).     
Modelka: Marishka  
    

Share This Post :